READ THIS STORY IN: 🇬🇧 EN, 🇭🇷 HR, 🇮🇹 IT

Dawno, dawno temu mieszkałam w małym miasteczku, położonym nad brzegiem morza. Wszystko tam zdawało się współistnieć w doskonałej harmonii — natura tętniła spokojem i zapierającym dech pięknem. Powietrze było przesiąknięte słodkim szczęściem — choć dziś nie potrafię już powiedzieć, ile z tej radości rodziło się we mnie samej, a ile pochodziło z mojego otoczenia. Ale to nie miało znaczenia.
To miejsce było moim małym rajem, zostawiłam tam cząstkę swojego serca. A jednocześnie — wciąż noszę w sobie kawałek tamtego raju.
Uwielbiałam spacerować wzdłuż brzegu z moim wiernym towarzyszem, Luckym. Plaże, jasne jak księżyc, pokryte były białymi kamieniami: dużymi i małymi, okrągłymi lub podłużnymi, gładkimi albo chropowatymi — niektóre ozdobione były idealnymi otworami.
Każdy kamień był inny, wyjątkowy, jak istota z własną pamięcią. Niektóre nosiły ślady przeszłości — odciski roślin, pradawnych morskich stworzeń, czasów, których nie znam, ale które niemal czułam pod opuszkami palców. Patrzenie na nie było jak czytanie księgi napisanej przez morze. Leżały tam od wieków, może tysiącleci, cisi świadkowie wszystkiego, co przeminęło — strażnicy mądrości czasu.
Nie mogłam się powstrzymać — często wracałam do domu z kieszeniami pełnymi kamieni, obciążona ich historiami. Układałam je ostrożnie na półkach, małe naturalne rzeźby, eleganckie w swojej prostocie.
Pewnego dnia jednak wydarzyło się coś niezwykłego. Wzięłam kamień do rąk i nagle poczułam jego żywą energię. Ogarnęło mnie słodkie, głębokie pragnienie — tęsknota za morzem, za solą na skórze, ciepłem słońca, wiatrem muskającym włosy. Tęsknota za nocami w blasku księżyca, za śpiewem fal, za figlarnym mruganiem gwiazd.
W tym momencie poczułam — serce kamienia.
W jednej chwili wszystko stało się dla mnie jasne: kamienie nie były szczęśliwe, leżąc na półkach. Tęskniły za swoim domem. Następnego dnia zebrałam je wszystkie i wróciłam nad morze. Położyłam je na brzegu, pozwoliłam falom je obmyć i patrzyłam, jak lśnią w słońcu jak odnalezione klejnoty. Moje serce było pełne — i miałam wrażenie, że ich serca również.
Od tamtej pory rzadko zabieram coś z natury. Wszystko ma swoje miejsce pod słońcem — miejsce, do którego należy, gdzie może po prostu być — i być szczęśliwe.
Wszyscy mamy swoje miejsce pod słońcem, gdzie możemy być w pełni sobą, otoczeni tym, co karmi nasze serca i dusze. Może, gdy szczęście wydaje się daleko, wszystko, czego potrzebujemy, to wrócić nad morze — znów połączyć się z naturą, poczuć słońce na skórze, wiatr we włosach, ziemię pod stopami. Dać ziemi nas ukorzenić, pozwolić jej zapewnić nas, że wszystko jest w porządku. Dać się ukołysać śpiewem ptaków niczym słodkiej kołysance.
Może wystarczy po prostu wejść do lasu — i pozwolić światu przypomnieć nam, że jesteśmy kochani.
Leave a Comment