READ THIS STORY IN: 🇬🇧 EN, 🇭🇷 HR, 🇮🇹 IT

To miejsce jest snem. Tylko śpiący uważa je za prawdziwe.
— Rumi
Wczoraj rano wyszłam na spacer wzdłuż drogi. Cały świat — wzgórza i doliny — spowity był białym welonem mgły. Widziałam tylko wierzchołki drzew i kilka kroków przed sobą. Świat był cichy i senny, jakby zawieszony między oddechami.
Ziemia spała, a ja byłam przebudzona w jej śnie. Było w tym coś magicznego — słuchać jej powolnego oddechu, tej nieruchomej ciszy. Stąpałam lekko, żeby jej nie obudzić.
Zakraczała wrona. Wrona też nie spała. My dwie — ja i wrona — obudzone we śnie Ziemi. Zastanawiałam się nad innymi: czy wiedzą, że wszyscy jesteśmy wewnątrz snu? Że Ziemia śni nas do istnienia? Może właśnie tym jesteśmy — snem Ziemi.
I tylko czasami, jak ja tego mgielnego poranka, doświadczamy chwil jasności. Budząc się, uświadamiamy sobie, że jesteśmy jedynie wytworem sennej wyobraźni Ziemi — nasze życia płyną w rytmie jej oddechu.
Jeśli jesteśmy snem Ziemi, co się dzieje, gdy o tym zapominamy? Gdy wierzymy, że jesteśmy oddzielni, przebudzeni, prawdziwi — chodząc po Ziemi zamiast w niej? Budujemy nasze życie tak, jakby należało tylko do nas: nasze domy, miasta, opowieści. Ale jeśli jesteśmy śnieni, to nic, co tworzymy, nie jest naprawdę nasze. Wszystko należy do tej, która śni — drzewa, oceany, oddech, który bierzemy — wszystko utkane z tej samej delikatnej wyobraźni.
Co za przywilej — być śnionym. Być wyśnionym do istnienia przez coś ogromnego i pradawnego. Kroczyć po granicy między iluzją a świadomością, wiedząc, że przez krótką chwilę sen staje się świadomy samego siebie.
Mgła zaczęła się unosić i świat znów nabierał kształtów — zakrzywienie wzgórza, zarys drogi.
Sen Ziemi rozjaśniał się, powoli rozpuszczając w dniu. Stałam nieruchomo, wsłuchując się w cichy pomruk pod stopami — w puls żywej, czującej planety.
Może na tym właśnie polega przebudzenie — nie na wyjściu ze snu, lecz na przypomnieniu sobie, kto nas śni. Na pamiętaniu, że ten sam oddech, który porusza wiatr, przepływa przez nasze płuca, a ta sama cisza, która otula wzgórza, obejmuje również nasze serca.
Wrona zakrakała ponownie — ostry dźwięk przeciął ciszę. Uśmiechnęłam się, czując się jednocześnie prawdziwa i wyśniona. Ziemia poruszyła się we śnie, a ja ruszyłam dalej —
uważna, by jej nie obudzić.
Leave a Comment